Porozmawiajmy o inflacji, S. D. King

Porozmawiajmy o inflacji

Wiele lat temu, gdy zamawiałem płyty z katalogu muzycznego, przy jakimś albumie Dave’a Stewarta było napisane “to nie jest TEN Dave Stewart”. W tym wypadku chodzilo o klawiszowca grywającego między innymi z Billem Brufordem, a nie członka duetu Eurythmics. Może więc na okładce książki Porozmawiajmy o inflacji powinno znaleźć się zastrzeżenie: “to nie jest TEN Stephen King”. Brytyjski ekonomista, niegdyś główny ekonomista banku HSBC nie pisze horrorów, choć w zasadzie, gdyby się zastanowić, inflacja czasami może być horrorem.

Świetna jest ta książka, choć momentami… nużąca. Nie! To złe określenie. Mnie samego, po prostu tak bardzo makroekonomia nie fascynuje, więc rozważania na temat polityki monetarnej, teorii pieniądza i różnych trendów w ekonomii, nie są najbardziej porywającą częścią książki Kinga. Ale wszystko to rekompensuje cała reszta. Ileż tam jest ciekawych treści związanych z historią (również tą bardzo aktualną), omawiania tego, w jaki sposób powstaje polityka banków centralnych, jak tworzone są modele prognostyczne (tak, tak chcielibyśmy wierzyć, że jest tam coś więcej, niestety czasem, są tylko pobożne życzenia).

Pozaznaczałem sobie mnóstwo inspirujących fragmentów i historii, które być może w przyszłości będę mógł wykorzystać, zwłaszcza, że Stephen King poruszył wątek błędów poznawczych, czyli pewnych pułapek, które czyhają na nas podczas podejmowania różnego rodzaju decyzji. Od lat zajmuję się tą tematyką w odniesieniu do inwestorów i rynków. W tym jednak przypadku mamy spojrzenie na nie z perspektywy ekonomistów, szefów banków centralnych, twórców narzędzi prognostycznych. Wszyscy oni są ludźmi, więc nie powinno być zaskoczeniem, że podlegają tym samym złudzeniom psychologicznym, co każdy z nas. A jednak dopiero gdy zwrócił uwagę na ten aspekt brytyjski ekonomista, miałem ten moment olśnienia  “no, faktycznie!”.

Częściowo jeden z wątków poruszyłem we wpisie na blogi.bossa.pl (Niepewny świat). Przekonania, po długotrwałych trendach (rynkowych, inflacyjnych, politycznych), że oto świat zmienił się tak radykalnie, że pewnymi zjawiskami nie musimy się już przejmować.

Pogląd, jakoby inflacja była neutralnym oraz nieistotnym zjawiskiem i   dlatego nie warto się nią przejmować, można określić wyłącznie jako nonsensowny. Równie absurdalne jest mniemanie, że inflację można trwale pokonać. Nawet jeżeli udaje nam się zepchnąć ją w   najdalsze zakamarki naszych umysłów i   w   najmniej dostępne zakątki naszej pamięci instytucjonalnej, ona wciąż się tam czai, niczym ekonomiczny odpowiednik Terminatora, grożący: „Jeszcze tu wrócę”.

Inflacja już nie jest zagrożeniem, nieruchomości mogą tylko drożeć, demokracja jest niezagrożona, bessa na rynkach akcji nie wróci. Wspaniale jest czytać o tym, że ekonomiści – i to ci na odpowiedzialnych stanowiskach w bankach centralnych – wpadają w tę samą pułapkę. 

Choć w książce nie pada wprost pojęcie atrybucji, to dowodów nań autor dostarcza dziesiątki. W dużym skrócie podstawowy błąd atrybucji, to pojęcie wprowadzone w psychologii przez Lee Rossa i polega na skłonności do przypisywania sobie sprawczości za wyniki zachowań sobie (atrybucja wewnętrzna) lub czynnikom niezależnym od nas (atrybucja wewnętrzna). Przy czym najistotniejsze jest to, że mamy tendencję uznawać naszą sprawczość w przypadku sukcesów, zaś w sytuacji porażek szukamy przyczyn poza sobą. Jak się to ma w przypadku bankierów centralnych starających się kreować politykę monetarną? No cóż to proste! Jeśli cel inflacyjny został osiągnięty, to dzieje się tak dzięki przemyślanej, odpowiedzialnej i niezmiernie mądrej polityce banku centralnego, jeśli jednak coś się zaczyna psuć, to winne są “niespodziewane czynniki” – wojna w Ukrainie, pandemia itp. Stephen King, na podstawie działań bankierów brytyjskich (i nie tylko) pokazuje mnóstwo przykładów, gdy uparcie uważano, że w ogóle nie ma się co przejmować “podmuchem inflacyjnym”, a gdy ta zaczęła się rozpędzać nie bardzo było wiadomo, jak działać. Bo polityka banków centralnych nie uwzględniała działania w dobie inflacyjnej, metody dotyczyły tego, jak sobie radzić i nie dopuścić do deflacji. Świetnie i skutecznie udawało się prognozowanie inflacji, gdy ta poruszała się w wąskim zakresie od lat, gdy jednak wróciły wartości dwucyfrowe, dotychczasowe modele okazały się bezużyteczne.

Największym błędem banków banków centralnych było niedopuszczanie do siebie myśli, że inflacja może powrócić na ich własne życzenie. Gdyby bowiem istotnie powróciła, bankierzy centralni musieliby się pogodzić z   czymś, co nosi wszelkie znamiona zbiorowej porażki. Ich zadaniem było zapewnienie stabilności cen w   postaci celu inflacyjnego. Do samego końca nie mogli pogodzić się z   faktem, że nie są już bogami polityki monetarnej, co więcej  – są ludźmi, omylnymi tak jak my wszyscy.

Bardzo interesujący jest również wątek pokazujący, że banki centralne różnych krajów swoją politykę uzależniają od “traum historycznych”. W Niemczech jest to inflacja (pokłosie hiperinflacji lat 30. XX wieku), zaś w Wielkiej Brytanii bezrobocie (katastrofa społeczna w latach 70. i 80. XX wieku). Jednak największym grzechem w ostatnich latach było przekonanie, że mamy nowy paradygmat – świat bez inflacji.

Gdy zatem uznano, że inflacja nie powróci, bankom centralnym wyznaczono wiele celów działania, które, szczerze mówiąc, trudno byłoby uznać za wiarygodne w   okresach wysokiej inflacji, kiedy najważniejsza wydaje się determinacja w   przywracaniu stabilności cen. Stabilność finansowa, pełne zatrudnienie, „zielone” finanse, a   w   przypadku Europejskiego Banku Centralnego zachowanie wspólnej waluty to szczytne cele, ale nie ma gwarancji, że wszystkie uda się osiągnąć jednocześnie. Nieuniknione kompromisy zmusiły banki centralne do dokonywania wyborów, do których nie były one politycznie przygotowane.

To nie jest łatwa lektura, zwłaszcza w tych obszernych fragmentach, gdy autor wyjaśnia mechanizmy stojące za polityką pieniężną i różnymi teoriami makroekonomicznymi, ale to jest zdecydowanie lektura, do której warto sięgnąć. Zwykło się mawiać, że na wakacje dobre są książki lekkie i przyjemne, ale może przewrotnie warto sięgnąć po coś co wymaga większego wysiłku, gdy możemy odetchnąć od zmagań z codziennością.

Po lekturze całości, nurtuje mnie bardzo mocno jedna kwestia, o której sobie myślałem już od czasu do czasu. Teraz jednak te myśli są już bardzo uporczywe. Czy przypadkiem, nie zapominamy o innym zjawisku ekonomicznym, a w zasadzie społecznym, bo przyzwyczailiśmy się, że po prostu już nie wróci. Spada od lat, jest na niskich poziomach. Świat się zmienił, jest inaczej. 

Może nie mówmy o tym głośno. A co z bezrobociem?

Stopa bezrobocia w Polsce i UE

[Photo by Jp Valery on Unsplash]

 

Porozmawiajmy o inflacji, Stephen D. King

Wyd.: Copernicus Center Press, 2024

Tłum.: Rafał Śmietana

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *