Świat nawiedzany przez demony

Gdy przedstawia pan, jak zacofani jesteśmy w nauce i matematyce czy mógłby pan czynić to w bardziej grzeczny sposób. Trzeba mieć trochę dumy ze swojego kraju i możliwości. [cytat z listu studenta do C. Sagana]

Ledwie skończyłem czytać, o tym, że Kornel Makuszyński w 1925 (Wycinanki) narzeka na brak zupełnego poszanowania dla nauki i naukowców oraz całkowitej nieobecności w mediach popularnych, a widzę zupełnie to samo w wydanej w 1995 roku książce Carla Sagana Świat nawiedzany przez demony. Amerykański astronom i popularyzator nauki próbuje zastanowić się nad tym, co dzieje się dookoła nas, że taką popularność zyskują wszelkie pseudonaukowe bzdury i brednie. Zwraca uwagę na brak sceptycyzmu, media nie sprawdzają informacji, tylko starające się dostarczać rozrywki, oraz zwykłych ludzi, którzy nie potrafią zweryfikować “przerażających doniesień”, “niewygodnych prawd” i innych tego typu haseł.

Książka ukazała się oryginalnie w 1995 roku, Sagan zmarł rok później. To co opisuje w książce, to brednie, które dominowały w latach 80. i 90. – kręgi zbożowe, jako ślady po lądowaniu kosmitów, twarze na Marsie będące dowodami istnienia kultów religijnych poza Ziemią, porwania przez UFO, pseudoterapie, filozofia New Age. Od tamtego czasu.. nie jest lepiej. To już nie tylko prasa brukowa święci triumfy, ale internet zalewają specjaliści od teorii spiskowych, pseudonauk i tego wszystkiego co widzimy dookoła.

Nie czytałem jej w całości, bo w gruncie rzeczy Sagan pisze to, na co wielu innych autorów od lat zwraca się uwagę. Przelatywałem przez najbardziej interesujące mnie wątki.  Bez odpowiedniej edukacji, bez wzbudzania ciekawości wśród dzieci (zamiast zabijania tej ciekawości w systemie szkolnym), bez zdrowego sceptycyzmu, pokazania roli nauki społeczeństwo nie będzie mądrzejsze. 

Nie wiem, czy istnieje remedium na taki stan, zwłaszcza, że to co amerykański naukowiec pisał trzydzieści lat temu o systemie edukacji w USA, jest zaskakująco aktualne tu i teraz.

Wielu narzekało również, że wykłady, dyskusje w klasie oraz zadania domowe są nudne. Z pewnością są nudne, szczególnie dla pokolenia MTV nękanego przez takie zaburzenia jak deficyt uwagi o różnym stopniu nasilenia. Jednakże trzy lub cztery lata poświęcone na ciągłe ćwiczenie dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia ułamków znudziłyby niemal każdego, tym bardziej że na przykład podstawowe elementy teorii prawdopodobieństwa są w zasięgu możliwości intelektualnych tych uczniów. To samo dotyczy prezentacji gatunków roślin i zwierząt, które można by przedstawić w świetle ich ewolucji; historii, której nauka polega na zapamiętywaniu faktów, dat i królewskich imion bez omawiania znaczenia posłuszeństwa wobec autorytetu, chciwości, niekompetencji i niewiedzy. Podobnie rzecz się ma z językiem angielskim, jeśli nie mówi się o nowych słowach wnikających do słownika i starych wychodzących z użycia, oraz z chemią, jeżeli nie wyjaśnia się, skąd pochodzą cząsteczki. Środki służące do przebudzenia tych uczniów są w zasięgu ręki, ale się je pomija. Ponieważ większość dzieci szkolnych zachowuje w swej pamięci długoterminowej tylko niewielką część tego, czego nauczano ich w szkole, więc czy nie należałoby ich zaciekawić raczej za pomocą sprawdzonych tematów, które nie są nudne… oraz zarazić chęcią do nauki?

No właśnie, nauka w polskiej szkole to wciąż nauka na pamięć, bez umiejętności kojarzenia faktów, analizy, stawiania pytań. Pytanie do Czytelników – na szybko – czym i gdzie znajdują się Grampiany?

Pewnie ktoś wie. Czy większość? Wątpię. To pasmo górskie w Szkocji. Jedna z kilkudziesięciu nazw pasm, nizin i wyżyn, które licealista musiał się nauczyć na niedawny sprawdzian z geografii. Po co? Nie mam pojęcia. Wciąż gadamy o tym, żeby uczyć dzieciaki i młodzież wyszukiwania informacji, weryfikowania ich prawdziwości, sprawdzania źródeł. A tymczasem szkoła, niezmiennie robi swoje “naucz się na pamięć”. Sagan zwraca na to uwagę, jedną z przyczyn niechęci do nauki jest to, w jaki sposób jej nauczamy. 

Nie mam pojęcia, jakie jest rozwiązanie. Co więcej Sagan dziś miałby trudno. Mógłby zostać uznany za przemocowego dziadersa, który chce promować “elitarność”, a przecież szkoła publiczna powinna dawać szansę wszystkim

dzieci obdarzone szczególnymi zdolnościami i umiejętnościami powinny być nagradzane i zachęcane. Są one narodowym skarbem. Specjalne ambitne programy dla uzdolnionych są niekiedy określane jako elitaryzm. Dlaczego tym mianem nie określa się intensywnych treningów dla uczestników akademickich rozgrywek futbolu, baseballu i koszykówki oraz turniejów międzyszkolnych? Wszakże wiadomo, że biorą w nich udział tylko najbardziej utalentowani sportowcy. W całym kraju istnieją w takich sytuacjach podwójne standardy, prowadzące do zgubnych konsekwencji.

W rezultacie ci ambitni i zdolni, będą faktycznie selekcjonowani – wśród rodziców, których na to stać, żeby je wysyłać do szkół prywatnych. O pułapce zrównywania szans (czyli obniżania jakości nauczania) pisała również o edukacji we Francji Anna Pamuła (Wrzenie). Czy jest szansa na zmiany. Nie wiem. Nie wygląda to optymistycznie.

[Photo by MChe Lee on Unsplash]

Świat nawiedzany przez demony, C. Sagan

Świat nawiedzany przez demony. Nauka jako światło w mroku, Carl Sagan

Wyd.: Zysk i s-ka, 1995

Tłum.: Filip Rybakowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *